Za nami kolejne sportowe emocje związane z występami reprezentantów Polski w Pucharze Świata. Joanna Kil rozpoczęła sezon kombinacji norweskiej w Lillehammer, gdzie osiągnęła najlepszy wynik w karierze. Pierwsze starty mają także za sobą nasze skoczkinie, które razem z kolegami z kadry rywalizowały na obiekcie Lysgårdsbakken. W kanadyjskim Tremblant kolejne pucharowe punkty w slalomie gigancie zdobyły Maryna Gąsienica-Daniel i Magdalena Łuczak, a w szwedzkim Gallivare po raz pierwszy w sezonie wystartowała Izabela Marcisz. Zapraszamy na podsumowanie weekendu Od Deski Do Deski.
– W sumie nie najgorszy start. Brakuje na skoczni na pewno paru metrów i chyba to jest tutaj kluczem - te 4/5 m i łatwiej byłoby walczyć na trasie. Cieszę się, że czasy biegowe są dobre i że chociaż trochę udaje się nadrobić
– komentuje swój start Joanna Kil.
– Zostajemy tutaj do Pucharu Kontynentalnego w Lillehammer. W planie jest parę treningów na skoczni. Mam nadzieję, że uda się trochę popracować, a przede wszystkim złapać pewność
– dodała zawodniczka.
– Były to moje pierwsze punkty w tym sezonie. Konkurs jak najbardziej na plus po trudnym początku sezonu w fińskiej Ruce. Moje skoki wyglądały zdecydowanie lepiej. Miałem lepsze czucie, do tego udało się poprawić fazę lotu. To pozwoliło mi osiągać dalsze odległości i w końcu zdobyć pierwsze punkty. Mogliśmy znów poskakać z polskimi kibicami, którzy jak zwykle zebrali się pod skocznią, by nas dopingować. Zrobili to fantastycznie, dziękujemy im za to
– przyznał Paweł Wąsek, najwyżej sklasyfikowany Polak w sobotnich zmaganiach.
– Paweł był na górze skoczni w poczekalni. Tam znajduje się miejsce, w którym zawodnicy odkładają torby ze sprzętem. Potem wolontariusze zwożą je na dół zeskoku, gdzie skoczkowie mogą je ponownie odebrać. Paweł przebierał się blisko tej strefy. Siedział na krześle, szykował się do próby, ale musiał skorzystać z toalety. Zostawił swoją torbę półtora metra od miejsca sprzętu do zwiezienia na dół. Gdy wrócił na miejsce, torby nie było. Sytuacja była wyjaśniana, ale z jakiegoś powodu informacja nie dotarła do chłopaków. Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, mielibyśmy dość czasu, by jeden z trenerów dowiózł torbę na górę. Wówczas Paweł miałby szansę na oddanie skoku
– wyjaśnił sytuację z Pawłem Wąskiem trener Thomas Thurnbichler.
– To był kolejny trudny dzień na skoczni, pełen nie do końca dobrych emocji. Mimo wszystko zapamiętam go jednak w pewien sposób pozytywnie. W porównaniu do wczoraj i do poprzednich konkursów wydaje mi się, że zrobiłem pewien krok naprzód. To nie działa jeszcze tak super, jakbyśmy wszyscy chcieli, ale już powoli czuć tę energię na progu. Jest baza, na której można pracować. Myślę, że trzymając tę linię już niedługo skoki będą całkiem fajnie wyglądały
– podsumował swój niedzielny występ Dawid Kubacki.
– Niedzielne warunki był ciężkie. Pierwszy przejazd na pewno był łatwiejszy względem soboty, bo mieliśmy lepszą widoczność, ale za to w drugim zrobiła się zamieć śnieżna, a pogoda coraz bardziej się pogarszała. Pod tym względem na pewno nie było łatwo
– powiedziała Magdalena Łuczak.
– Generalnie jestem zadowolona z całego amerykańskiego cyklu. Najbardziej oczywiście z tego startu w Killington, gdzie zajęłam najlepsze do tej pory 17. miejsce w zawodach Pucharu Świata. Czuję, że zrobiłam duży krok jeśli chodzi o jazdę po płaskim, bo to była i trochę nada jest moja słabsza strona, nad którą dużo pracuje i czuję, że to przynosi pewne efekty. Nic mi nie pozostaje, jak dalej ciężko trenować, objeżdżać się i po prostu startować –
dodała 22-latka.
– Fajnie było wystartować z dziewczynami z Włoch. Wprowadziły atmosferę drużyny i czułam, że jestem jej częścią
– powiedziała po starcie w sztafecie pod szyldem FIS 1 z Włoszkami Izabela Marcisz.
– Sobotni bieg na 10 km nie był najlepszy dla nas jako zespołu. Niektórzy sportowcy nie odbiegali zbytnio od swoich standardowych wyników na dystansie, ale niektórzy odnotowali duże różnice. Nie jestem więc usatysfakcjonowany sobotą, mimo że było widać, że sportowcy walczą. Większość naszych zawodników miała podobne problemy podczas wyścigu, więc myślę, że to raczej kwestia treningu, a więc biorę za to odpowiedzialność
– skomentował start w Szwecji Lukáš Bauer.
– Mimo że spodziewałem się, że w sobotę niektórzy z zawodników będą mieli lepszą formę w porównaniu z pierwszymi zawodami Pucharu Świata rozegranymi w Kuusamo, teraz wygląda na to, że potrzebujemy jeszcze trochę więcej czasu. Być może podczas ostatniego obozu w Davos trening wysokogórski był zbyt obciążający fizycznie
– dodaje szkoleniowiec reprezentacji polski w biegach narciarskich.